28.12.15

Budapeszt

Wieczory spędziłam przesiadując w knajpach i termach. Spacerowałam w miłym towarzystwie podziwiając architekturę. Węgierskiego gulaszu nie udało mi się spróbować ale zjadłam pyszną zupę z ryb słodkowodnych. Budapeszt jest piękny i chciałabym tam jeszcze wrócić.

photos by Gray Cat Can Fly

15.12.15

Zima

Mam słabość do kaszmirowych swetrów. Zimą są dla mnie niezbędne. Wytrzymałość, wygoda, lekkość i ciepło jakie daje ten rodzaj wełny są jedyne w swoim rodzaju. Wadą jest cena. Dobrą alternatywą w poszukiwaniu tego cennego surowca są second - handy. Bywając w Nowym Jorku miałam o tyle ułatwioną sytuację, że dobrze zaopatrzonych miejsc tego typu nie brakowało. Bez większego wysiłku udało mi się zdobyć kilka kaszmirowych perełek. Kupowałam również swetry z dziurami tylko dlatego, że były wyjątkowo miękkie. Miałam parę dziwnych pomysłów co można byłoby zrobić z takiego swetra, ale żaden nie doczekał się realizacji. Któregoś zimowego wieczoru wpadła mi do głowy prosta myśl; może spruję taki sweter i zrobię coś nowego. Nitka była gruba i samo prucie poszło zadziwiająco łatwo. Mając 400 gramów włoskiego kaszmiru postanowiłam przypomnieć sobie jak robi się na drutach. W ciągu dwóch tygodni zrobiłam szal. Zachęcona efektami poszłam dalej i inny sweter o archaicznym kształcie przerobiłam na czapkę. Zaczęłam kupować swetry duże, małe, z dziurami lub bez. Ważne było, aby kaszmir z którego są zrobione był w dobrym stanie. Prałam, prułam i zwijałam kilka nitek w kłębek tak aby przędza była gruba. Mając tak wspaniałą wełnę robienie na drutach to już była czysta przyjemność. Do tej pory zrobiłam około 30 czapek, które okazały się wspaniałym prezentami.

Już niedługo niebieska czapka poleci ze mną do Budapesztu. To prezent dla wysokiego blondyna. Wieczory są teraz chłodne więc mam nadzieję, że upominek będzie trafiony : )

photos by Gray Cat Can Fly

5.11.15

Kocie życie

Mela jest królową berlińskiej dzielnicy Mitte. Miejscówka jest obłędna: malutkie kawiarnie, pachnące cukiernie i piekarnie, a jak ktoś lubi poszlajać się nocą to zadymionych barów też nie brakuje. Na Meli te wszystkie atrakcje nie robią najmniejszego wrażenia. Dni mijają jej spokojnie. Głównie na spaniu. W słoneczną pogodę lubi poskakać jak konik i galopem pokonać dystans: od okna do okna. Jej ulubionym zajęciem jest wylegiwanie się w słońcu. Ze względu na swój wiek i dużą sprawność fizyczną nazywana jest przez swoich współlokatorów Cat Fonda od aktorki Jane Fondy. Przez kilka dni byłam kocią opiekunką. Byłam na każde miauknięcie.
- Miau..., polej mnie wodą z kranu.
- Miau..., otwórz drzwi od balkonu.
- Miau..., zrób coś, nudzi mi się.

photos by Gray Cat Can Fly

31.10.15

Berlin

W szkole podstawowej moim ulubionym przedmiotem była przyroda. Sala lekcyjna przypominała gabinet osobliwości. Gabloty z dziwnymi skamielinami i modelami jednokomórkowców były porośnięte paprociami. Monstery zasłaniały całe okna a zamknięte w terrarium patyczaki przyprawiały o dreszcze. Dokładnie taki oldschoolowy charakter ma Muzeum Historii Naturalnej w Berlinie. Klimatem przypomina trochę film grozy.
Najbardziej znanym eksponatem jest goryl Bobby, który w latach trzydziestych przyciągał tłumy do Berlińskiego Zoo. Nie stracił popularności nawet po śmierci, doczekał się pomnika, piosenki, a w muzeum uznany jest za wyjątkowo udany przykład taksydermii.

*Ssaki i ptaki wyeksponowane w muzeum pochodzą z ogrodów zoologicznych.

photos by Gray Cat Can Fly

15.10.15

Mieszkanie z widokiem

Cztery lata mieszkałam na rogu Franklyn i India. Mieszkanie było klimatyczną norą. Dwa pokoje z kuchnią z widokiem na Manhattan. W budynku na dole była pralnia z dużymi pralkami i suszarkami. Knajpa, w której można było zjeść amerykańskie śniadnie i napić się kawy. Było filmowo; widok z dachu był spektakularny, a sąsiedzi charakterystyczni: jeden przepadł bez śladu, a drugi prowadził szemrane interesy. Wszystko miało swój rytm. Jesienią wprowadzały się myszy, a wiosną karaluchy. Siedząc przy stole w kuchni można było obserwować jak słońce chowa się za Manhattanem.

photos by Gray Cat Can Fly 

22.9.15

Piękny dzień

Ostatnio częściej budził mnie alarm w telefonie niż słońce za oknem. Ale dzisiaj nie mogę narzekać. Zapowiada się piękny dzień. Kaszmirowe swetry czekają w pełnej gotowości.

photos by Gray Cat Can Fly